"Warszawka" na Mazurach
Data wysłania: 2006-07-13 13:44 Autor: Czytelnik IP automat
Aktualność: Pani Anna z Warszawy napisała do "Gazety Wyborczej" - Mazury są najpiękniejszym rejonem naszego kraju. Życzę Państwu skutecznej walki z chamstwem, a jednocześnie napływu turystów.
Robert Traba, historyk i współzałożyciel "Borussii", olsztyniak, który obecnie mieszka w Warszawie zaznaczył - Nie lubię słowa "Warszawka", bo jest mocnym uproszczeniem i krzywdzi wielu porządnych mieszkańców Warszawy. Dla mnie "Warszawka" to centralizm w życiu publicznym: załatwianie czegoś tam kolesiom z określonego, wysoko postawionego kręgu, rządzenie poza normami społecznymi. Wiadomo, że takie zachowania są w każdym mieście, nie tylko w Warszawie. Mogę podać nawet przykład człowieka - pewnie się za to na mnie obrazi, ale trudno - którego uważam, za "mentalną Warszawkę z Olsztyna". To Krzysztof Hołowczyc, który lobbuje za wycinaniem przydrożnych alei na Mazurach, bo mówi, że drzewa zabijają ludzi. Moim zdaniem taki rajdowiec jak on powinien raczej uczyć, jak spokojnie wśród tych drzew jeździć, bo osłonięte alejami trasy nie są przeznaczone na jazdę z prędkością 120 km na godzinę, tylko połowę mniejsze prędkości. Oczywiście "Warszawka" to też określone, hałaśliwe i prymitywne zachowanie, które przecież można spotkać w każdym mieście, nie tylko w Warszawie! Praktycznie na wszystkich wakacyjnych dresiarzy na Mazurach mówi się "Warszawka". Traba przyznaje - Czy się to komuś podoba czy nie, Mazury żyją z turystów z Warszawy i z Niemiec. Jest tu ich najwięcej, ich najbardziej widać, oni najbardziej rzucają się w oczy, więc wszyscy mówią "Warszawka". A przecież nie wszyscy turyści z Warszawy są tacy sami. Robert Traba klasyfikuje turystów ze stolicy - Pierwszą grupę powszechnie nazywa się "aliantami". Są to ludzie, którzy przed laty porzucili miasto i tu się osiedlili. W pewnym okresie czasu to właśnie im najbardziej zależało na remontowaniu mazurskich chałup, ocalaniu kultury, którą zresztą ciągle tu tworzą, by wspomnieć choćby Piotra Romanowskiego i jego "Ręką Dzieło". Są to ludzie, którym jesteśmy winni wdzięczność i szacunek. Natomiast druga grupa to letnicy, którzy mają dwa domy: w Warszawie i na Mazurach. Zimę i jesień spędzają w stolicy, nie martwiąc się o opał i zawiane śniegiem drogi, a gdy tylko zrobi się ciepło, przyjeżdżają na Mazury, w których się kochają gdzieś tak od lat pięćdziesiątych. Ostatnią grupę stanowią turyści weekendowi, którzy w piątek wsiadają w auto i gnają na swoje działki, do znajomych albo hoteli na Mazurach. Tym ludziom jest wszystko jedno, gdzie jadą i co po drodze mijają. Równie dobrze mogliby odpoczywać na Księżycu, jak i w Mikołajkach. W niedzielę po południu ci weekendowi turyści wsiadają w auta i zaczyna się horror na drodze. To właśnie w tej grupie są ci, na których pogardliwie zwykło się mówić "Warszawka". Przed trzydziestu laty, gdy jeszcze mieszkałem w Węgorzewie, tak samo pogardliwie mówiło się i o "Hanysach", którzy w okolicy miasteczka mieli ośrodki wypoczynkowe i wszędzie ich było pełno. Teraz wszędzie pełno jest ludzi z Warszawy, bo to ich stać na wyjazdy na Mazury. Historyk uważa, że stereotypu "Warszawki" nie da się znieść. - Warszawa naprawdę jest centrum kraju, tu są najważniejsze instytucje, firmy, największe pieniądze. Z własnego doświadczenia wiem, że to otwarte miasto, które daje każdemu możliwości pracy, bez zatracania swojej tożsamości. Ludzie z innych miast, którzy tu mieszkają, organizują sobie spotkania, np. poznaniacy czy giżyczczanie. Nikogo to nie dziwi. Ale to też budzi zawiść. Dlatego bez budowania porozumienia między regionami "Warszawka" zawsze będzie się kojarzyć źle.
Redakcja Gazety Wyborczej czeka na listy i telefony od czytelników z opiniami dotyczącymi turystów na Mazurach. Jacy turyści przyjeżdżają na Mazury? Czy mieliście kontakty z chamskim zachowaniem turystów? A może odwrotnie - z fantastycznym. Czy tylko "warszawka" zachowuje się źle? A może znacie świetnych warszawiaków, którzy robią u nas coś dobrego? Jakim słowem określić gbura/dresiarza, który panoszy się na Mazurach?
Korespondencje można wysyłać na adres: Gazeta Wyborcza Olsztyn, ul. Głowackiego 28, 10-448 Olsztyn lub redakcja@olsztyn.agora.pl, albo można dzwonić: 089 527 38 00.
Mieszkańcy stolicy są oceniani źle! [2006-07-13 13:44 80.48.171.*] WARSZWKA i dresy...w dresach chyba chodzi kto inny...W dresach chodza lyse lepki, ktore w wiekszosci wywyadza z malych miasteczek i to takze na Mazurach, poza tym.....jak tak nie lubiice WARSZAWKI to po cto tu przyjezdzacie za praca WON STAD!!! W DRES I DO PUSZCZY! odpowiedz »
Mieszkańcy stolicy są oceniani źle! [2008-06-30 08:13 193.189.116.*] Są oceniani żle, powyższy komentarz dobrze się też nie kojarzy - "Warszawka" najczęściej to zakompleksione osoby, które (być może)prócz pieniędzy nie mają nic (przede wszystkim brak im świadomości miejsca i siebie ). Ja pochodzę z Mazur (Gołdap) i od prawie dziesięciu lat mieszkam w Gdańsku. Zaobserwowałam, że "Warszawka" to sposób bycia, który da się zaobserwować w postawie pogardliwego traktowania ludzi "z prowincji" w ogóle. Przez dziesięć lat mieszkania w Gdańsku wiele, wiele razy natknęłam się na ludzi, dla których Mazury to "kresy", "zapyziewo", "gdzieś tam spod Sejn", " Mazury, Suwalszczyzna, Podlasie - jeden pies". Prawda jest taka, że "Warszawka" demaskuje - własne ograniczenie, wywołuje zatem - we mnie przynajmniej - litość (żeby nie powiedzieć "politowanie"). Na koniec pragnę tylko prosić o jedno - nas wyjeżdżających z Mazur. Nie gubmy gdzieś po drodze szacunku dla miejsca, z którego wyruszyliśmy. Sądzę, że Mazur nie trzeba bronic przed chamstwem- broniły się i będą się bronić same. Jak robiły to przez setki lat - godnym trwaniem. odpowiedz »
Mieszkańcy stolicy są oceniani źle! [2009-01-05 13:41 77.113.104.*] Mieszkałem w Warszawie od urodzenia przez 39 lat. Od kilku lat mieszkam pod Warszawą i wrócić bym nie chciał. A dla czego ? Na to pytanie spróbuję odpowiedzieć. Otóż od dzieciństwa pamiętam jak ludzie w bloku znali siebie nawzajem , każdy pozdrawiał się słowami "Dzień Dobry". Sąsiedzi pomagali sobie wzajemnie w rozmaitych sprawach , choć by zakupów. Na podwórku w zimę dozorca razem z chłopakami takimi jak ja odśnieżał kawałek placu by zrobić lodowisko. Wszyscy wychodzili na łyżwy , nawet czasami ktoś przynosił gramofon podłączony długim kablem wypuszczonym przez okno. W lato na ławkach siadali ludzie pod drzewami i rozmawiali. Nawet miejscowe złodziejaszki pilnowali by nikt nie "gwizdnął" na przykład anteny z "miejscowego" samochodu. W każdym razie była swoista miła atmosfera. W końcu lat siedemdziesiątych , jeśli dobrze pamiętam , w każdym razie po ułatwieniach meldunkowych w Stolicy , zaczęli napływać ludzie z całej Polski. I zaczęło się robić dziwnie nie swojo. Ludzie przestali sobie pomagać, ba , mało tego , tacy nowi sąsiedzi nie znali słów " dzień dobry" ! Ciekawe , że znaczna większość nowych "Warszawiaków" pochodziła ze wsi , gdzie przecież na co dzień się witali. Czy były to jakieś ich kompleksy ? Czy może ukrywanie pochodzenia ? W każdym bądź razie dziwne zachowania i obyczaje przynieśli ze sobą. A przecież uprzednio większość Warszawiaków też miała korzenie poza Stolicą i można było się porozumieć między sobą. Generalnie po kilkunastu latach z 49 mieszkań z klatki znałem kilka rodzin , podczas gdy nowi traktowali nas sąsiadów jak obcych. Nawet w windzie , gdzie wielokrotnie jechałem z kimś i za każdym razem pytał się mnie na które piętro. Dobrze że jeszcze się zapytał , bo niektórym zdarzało się wcisnąć swój przycisk i odwrócić tyłkiem. Dla wyjaśnienia powiem że windy nie miały jeszcze pełnej automatyki i za każdym razem należało przycisnąć przycisk swojego piętra. Dziś po tamtym podwórku pozostał plac zabaw dla dzieci zapchany samochodami a po ławkach nie ma nawet śladu. Strach jest zostawić lepszy samochód bo można go rano nie znaleźć. A bywało , że na własnym podwórku człowiek wieczorem nie czół się bezpieczny. To są odczucia które w główniej mierze sprowokowały mnie do wyprowadzki z miasta które bardzo lubiłem i z którym się w sercu do dziś utożsamiam. Ale wstyd mi za dzisiejszych pseudo Warszawiaków którzy psują opinię miastu i wartościowym jego mieszkańcom. Tu gdzie teraz mieszkam jest jeszcze atmosfera przyjazna dla mieszkańców. Znamy się z sąsiadami. Nawet można poprosić o podlanie kwiatów gdy wyjeżdżam na urlop i to bez obaw. Jest z kim porozmawiać czy wypić chłodne piwo latem. I przecież to też jest blok i sąsiedzi którzy w większości nie są rdzennymi mieszkańcami. Ale tu niema kompleksów. Nikt nie wstydzi się pochodzenia i tym kim jest , co robi. Są ludzie z Krakowa , Warszawy i Garwolina. Do wyboru do koloru. Myślę że poprostu nikomu nie odbiło. Może dla tego że nikt nie chce być na siłę Warszawiakiem w oczach innych. Mam nadzieję , że choć troszkę przybliżyłem moje odczucia na temat Warszawiaków i Warszawki. Pozdrawiam Robert H. odpowiedz »
Mieszkańcy stolicy są oceniani źle! [2008-10-25 01:13 83.20.161.*] No coż skoro Pan Traba przybłąkał się do Warszawy no to nie idzie mu specjalnie wyszydzać chamstwo stolicy...A tak przy okazji całkiem nieźle się orientuje:"tu są największe pieniądze"opinie cienkie jak i książki Pana Traby... odpowiedz »
Mieszkańcy stolicy są oceniani źle! [2009-01-06 19:08 195.69.225.*] Pan Traba nie pisze "cienkich" książek. Śmieszna opinia! Jedynie ktoś mało rozsądny może formułować podobne bzdury. Cóż, głupotę należy wytknąć i przebaczyć ;) Co do zarzutu rzekomego "przybłąkania się do Warszawy" - bez względu na to, jakie miasto wybrałby pan Traba za miejsce swojego przebywania, stanowić to będzie swego rodzaju nobilitację dla tego miejsca. Nie tylko pan Traba, ale też każdy z nas ma prawo - a nawet obowiązek - oceniać rzeczywistość! odpowiedz »
Mieszkańcy stolicy są oceniani źle! [2010-03-27 11:11 78.8.6.*] Jak wiadomo Polska nie ma tylu zabytków , zamków ,pałaców co w innych krajach a więc czym przyciągać turystów do odwiedzania naszego kraju. Trzeba przyciągać krajobrazem ,fauną i florą i ekologią. Turyści to przecież zysk dla budżetu państwa i dla poszczególnych ludzi którzy z turystki żyją . Teraz wielu turystów zachodnich przyjeżdża do naszego kraju w poszukiwaniu nie naruszonego ekosystemu ,pięknych lasów ,kwiecistych łąk ,nieobetonowanych rzek , dziewiczych jezior ,alei drzew które są charakterystyczne dla Warmii i Mazur oraz dla przyszłych pokoleń.Dlatego proponuję aby jakiś prawnik czy ekolog zaangażowany w ratowanie przyrody a szczególnie nieniszczeniu jej -wykazał Hołowczycowi np. chorobę psychiczną ,celowe złe działanie ,pieniactwo .Trzeba szybko działać aby nie zdążył z niekompetentnymi i krótkowzrocznymi kolesiami i klakierami z sejmu unicestwić wszystkie drzewa na pięknym krajobrazowo terenie Warmii i Mazur . Wszystko wskazuje ,że ten rajdowiec ma większą siłę przebicia niż ekolodzy ,turyści ,logika i zdrowy rozum .A za 10-20 lat ktoś powie jaki to wielki błąd było wydanie decyzji na wycinanie drzew ale będzie już za późno i nie będzie winnych a jedynie moralnie dla tych co o przyrodę dbają. Słyszałem jak np. w Niemczech co raz głośniej mówi się jaki błędy popełniono wobec przyrody i są nawet propozycje przywracania tego co zniszczono .Czas najwyższy aby sejm postępował z głową, tym bardziej gdy większość społeczeństwa nie utożsamia się z politykami -właśnie także za durne ,złe i nie uzasadnione decyzje lub decyzje dla wąskiej grupy ludzi z przebiciem propagandowym . odpowiedz »
|