Instytut Turystyki prognozuje
Data wysłania: 2006-05-18 19:55 Autor: Czytelnik IP automat
Spadła też liczba turystów krajowych [2006-05-18 19:55 87.99.33.*] Należę do grona osób, które nie lubią wędrować samotnie, a w większych grupach. Kiedyś organizowałem grupy wycieczkowe, korzystając z położonych wysoko w górach schronisk PTTK. Takich jak ja pasjonatów było więcej. Nadal byśmy to robili, gdyby nie fakt, że w polskich górach od jakiegoś czasu stało się to... nielegalne.
Chodzi o okryte sławą Rozporządzenie RM mówiące, że wycieczki piesze w górach powyżej 1000 m n.p.m., w parkach narodowych i rezerwatach przyrody, mogą prowadzić tylko przewodnicy górscy (zawodowi). Co dziwne, rozporządzenie to dotyczy również prowadzenia wyznakowanymi szlakami turystycznymi.
Chyba zrozumiałe, że nikt z nas nie ma zamiaru narazić się na podobne incydenty, zwłaszcza, że po ostatnim wyroku sądowym w związku z wypadkiem zasypania lawiną grupy licealistów z Tych należy się spodziewać zaostrzenia przepisów i kontroli na szlakach. Jak się okazuje - nawet śmierć ludzka nie jest tu żadnym tabu. Od samego początku ten wypadek w Tatrach wykorzystuje się jako argument do umocnienia interesów pewnej wąskiej grupy ludzi - przewodników i urzędników państwowych. W moim regionie działalność górska od lat opiera się wyłącznie na społecznych inicjatywach, wśród których prym wiodą przodownicy turystyki górskiej PTTK, a nie na przewodnikach. Istnieje kilka prężnie działających klubów górskich, w tym Wielkopolski Klub Przodowników Turystyki Górskiej. Te kluby, z których najstarszym jest Klub Górski "Grań" przy O/Poznańskim PTTK, od lat zrzeszają i szkolą przodowników turystyki górskiej. To one przez całe lata organizowały wycieczki w góry i korzystały tam z bazy noclegowej, gastronomii itp., dając miejscowym ludziom zarabiać na turystyce. CZY TO BYŁO ZŁE?
W tak dużym ośrodku akademickim jakim jest Poznań, nie ma ani jednego, nawet studenckiego koła przewodników górskich. Nie ma ich również w takich ośrodkach jak Zielona Góra czy Gorzów Wielkopolski, choć w góry (Sudety) mamy bliżej niż przewodnicy ze studenckich kół przewodników górskich z Warszawy czy Lublina. Teraz góry się od nas jakby oddaliły. Organizujemy wycieczki do Czech czy na Słowację, gdzie tysiące turystów spaceruje spokojnie samotnie i w grupach, jak się komu podoba i bez obawy, że to "nielegalne". Tak robi wielu innych organizacji społecznych, a także przedsiębiorcy turystyczni. Zarabiają na tym oczywiście Czesi i Słowacy. A kto traci? odpowiedz »
|