Węgry: wypadek polskiego autokaru jadącego do Chorwacji
Data wysłania: 2006-05-02 13:12 Autor: Czytelnik IP automat
Aktualność: W sobotę rano na Węgrzech doszło do wypadków polskiego autokaru kołobrzeskiego biura. 25 osób jest rannych, w tym 9 przebywa w szpitalu, ale ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo - poinformowała Aleksandra Leśniewska z biura GlobTourist.
Według informacji podanych przez touroperatora, obrażenia polskich turystów to głównie złamania.
Do wypadku doszło w zachodniej części Węgier, niedaleko miejscowości Hegyhathodasz. Piętrowy autobus, przewożący 68 turystów i 2 kierowców, zjechał z drogi, wpadł do rowu i finalnie przewrócił się na bok. Najprawdopodobniej do wypadku doprowadził poślizg pojazdu na mokrej od deszczu jezdni.
Pierwsze informacje o wypadku były wyjątkowo niepokojące - węgierska agencja prasowa MTI twierdziła, iż w katastrofie polskiego autobusu rannych jest 40 osób, w tym 30 ciężko, a na miejsce wypadku skierowano 10 karetek pogotowia i 4 wozy strażackie.
Wypadek okazał się mniej poważny. Rzeczywiście są ranni, ale większość osób ma obrażenia tylko w postaci złamań i stłuczeń. Szczegółowych informacje o wypadku na Węgrzech udziela kołobrzeskie biuro Globtourist (tel. 0 601 555 174) oraz w polska ambasadza w Budapeszcie (tel. 0036 14 13 82 00). Osoby ranne przebywają w szpitalach w Sombathely oraz w Zalaegerseg, gdzie przebywają obecnie również polscy konsulowie.
Turyści pechowego autokaru jechali do Chorwacji na tygodniowe wczasy żeglarskie. Były to osoby z różnych miast Polski, m.in. z Koszalina, Bydgoszczy, Warszawy, Częstochowy i Katowic.
Po wypadku organizator zapowiedział, iż turyści będą mieli możliwość wyboru. - Będzie wysłany autobus do Chorwacji dla tych, którzy chcą kontynuować swoją podróż. Natomiast dla tych, którzy chcą wrócić do kraju, również podstawimy autobus - powiedziała Leśniewska.
może dowiemy się kto był przewożnikiem [2006-05-02 13:12 83.16.241.*] ? to chyba najbardziej istotna informacja ...? odpowiedz »
!!! [2006-05-02 15:10 83.16.241.*] .... to nie był ich autokar / bo oni nie posiadają własnego autokaru wystarczy sprawdzić ich stronę , nawet jeżeli mieli to już chyba nie mają odpowiedz »
[2010-03-20 01:52 77.115.133.*] własnie przeczytałam inf biura Globtourist z 2006 roku co za bzdura.....moj maz nie chodzi normalnie do dzis .....po podrozy z tym biurem.dodam ze mamy 2010 rok a w 2006 walczono o jego zycie na Wegrzech.....syn ma sny zwiazane z wypadkiem do dzis.....słyszy jak metal szoruje po betonie a Panstwo piszecie zaraz po wypadku beztroski artykuł? nawet teraz po 4 latach.....dziwnie sie to czyta Hania G odpowiedz »
uczestnik podróży 2006 [2010-07-15 12:53 82.210.160.*] To był koszmar!!! Zgadzam się, że ten artykuł jest bardzo beztroski - mówi o złamaniach, a tam przynajmniej 5 osób będzie inwalidami do końca życia!!! Jechałam karetką (rozcięcie na głowie - 4 szwy) z kobietą, której nogi od kolan były przekręcone o 180 stopni!! Był chłopak z podciętymi ścięgnami achillesa, itd. Podróż od początku koszmarna, autokar jechał z Koszalina, do Warszaway miał spóźnienie 4 godzin, a do Katowic jechaliśmy prawie 10!! Łyse opony, przystanki na stacjach benzynowych po pół godziny, kierowcy w Polsce ciągle gubili drogę, po przekroczeniu granicy zamiast jechać autostradą (ale trzeba zapłacić) wjechaliśmy na jakieś wąskie lokalki, a deszcz zacinał makabrycznie. Do dziś pamiętam, że zjechanie z drogi nastąpiło w momencie zgaszenia światła, w zupełnych ciemnościach, zderzenie z drzewem, huk metalu i niesamowity zgrzyt. Szczęście w nieszczęściu, że to drzewo nas zatrzymało, ogromnie zmasakrowało prawą stronę pojazdu, ale gdyby nie ono, prawdopodobnie wszyscy byśmy nie żyli... Nie polecam. Co więcej, w podróż powrotną znajomi ustąpili nam miejsca w busiku, a sami wracali autokarem i wyobraźcie sobie - był on kierowany przez tych samych kierowców... podobno o mały włos nie doszło do linczu. Wyrazy wdzięczności należą się Węgrom za zapewnienie nam wspaniałej i ekspresowej opieki medycznej oraz miejsca odpoczynku (w ośrodku wojskowym) oraz za sprawne zajęcie się bagażami i tym co było luzem - wszystko było opisane karteczkami, zabieraliśmy swoje rzeczy po identyfikacji podpisując każdą rzecz przy policjantce, nic nie zginęło, a jak po wizycie w szpitalu (parę godzin) wieziono nas do ośrodka wypoczynkowego, to miejsce wypadku było już pięknie posprzątane. Inną sprawą była wizyta w szpitalu konsula, który nie był szczególnie miły i usilnie namawiał wszystkich na powrót do kraju. Agnieszka odpowiedz »
|