Rodziny ofiar zamachu w Tunezji pozwą touroperatora
Data wysłania: 2017-03-02 09:47 Autor: Czytelnik IP automat
Aktualność: Rodziny brytyjskich turystów zamordowanych przez islamskiego terrorystę w Tunezji w czerwcu 2015 pozwą, w procesie cywilnym, biuro TUI, które zorganizowało feralny wyjazd. Sąd oczyścił organizatora wyjazdu z zarzutu zaniedbania.
We wtorek, 28 lutego odbył się proces, w którym sąd odrzucił wniosek pełnomocników rodzin ofiar zamach, aby uznać iż touroperator albo hotel dopuścili się zaniedbań. Zdaniem sądu, przepisy w tej sprawie, nie dotyczą turystów, którzy na dobrowolnie wybrali się na wypoczynek.
Ofiarą zamachowca w Susie padło 38 osób, w tym 30 Brytyjczyków. Dżihadysta najpierw otworzył ogień z karabinu do turystów przebywających na plaży, a następnie wtargnął do hotelu. Do zamachu przyznało się tzw. Państwo Islamskie.
Jeden z prawników argumentował, że strażnicy w hotelu nie stanowili skutecznego środka odstraszającego, a brak kamer monitoringu zwiększał ryzyko, że hotel zostanie wybrany za cel ataku Prawniczka reprezentująca część rodzin ofiar przekonywała, że branża turystyczna musi wyciągnąć wnioski z tego, co się stało, by "zmniejszyć ryzyko podobnych katastrofalnych zdarzeń w przyszłości". Nie sposób odmówić słuszności jej stanowisku, natomiast zwłaszcza w przypadku ataków tzw. "samotnych wilków", które mogą nastąpić w jakimkolwiek miejscu na świecie, nie zawsze można je przewidzieć. O ile ministerstwa spraw zagranicznych poszczególnych krajów wystosowują ostrzeżenia przed wyjazdami do miejsc najbardziej, według ich informacji, zagrożonych terroryzmem, o tyle w przypadku krajów uznawanych za bezpieczne można jedynie zaufać służbom. Jak można się było przekonać np. w Paryżu, Nicei czy kilku niemieckich miastach, nawet one nie zawsze są w stanie zapewnić bezpieczeństwo. W przypadku ataków organizowanych przez grupę osób, służby jeszcze mają szansę przeciwdziałać, ale w przypadku zamachów prowadzonych przez pojedyncze osoby, ta szansa jest niewielka.
TUI odrzuca oskarżenia twierdząc, że nawet dodatkowe kamery czy większa liczba strażników hotelowych najprawdopodobniej i tak nie powstrzymałyby napastnika. Nick Longman, dyrektor zarządzający TUI na Wielką Brytanię podkreśla, że spółce zależy na poznaniu okoliczności tej tragedii.
|