Kierowcy fałszują wskazania tachografu, policja tego nie wył
Data wysłania: 2007-08-03 19:43 Autor: Czytelnik IP automat
Aktualność: W Dużym Formacie Gazety Wyborczej z 31 lipca 2007 ukazał się ciekawy artykuł dotyczący pracy kierowców autokarów wycieczkowych.
O wymaganiach na kierowców, problemach z ich znalezieniem mówią zawodowi kierowcy i właściciele firm transportowych. Zaznaczają też, że dużo zmieniło się w firmach po wypadku polskiego autokaru w Grenoble. Jednocześnie przyznają, że często omijają przepisy i fałszują wskazania tachografu.
Paweł z Poznania, który jest kierowcą autobusowym od ośmiu lat stracił pracę po tym jak zmienił trasę pielgrzymki, bo chciał spełnić życzenie uczestników. Wyznał, że pojechał dodatkowo do Stoczka Warmińskiego, ponieważ cała grupa go prosiła. Do Poznania dojechał z półgodzinnym opóźnieniem. Po powrocie z pielgrzymki szef zerwał z nim umowę. Pan Paweł jest zdziwiony - Szef powiedział, że wylatuję. Takie się przewrażliwienie w firmie zrobiło po tej Francji. Dziwne, przecież o kierowców coraz trudniej. Wszyscy powyjeżdżali za granicę.
O tym, że ciężko o kierowców mówi też Edward Niedbalski, właściciel firmy Euro Tim z Bydgoszczy. W maju i czerwcu przyjmuje zlecenia na obsługę wycieczek szkolnych, a w czerwcu, lipcu i sierpniu na wyjazdy wakacyjne. Sierpień i wrzesień jest szczytem pielgrzymkowym. Wrzesień i październik to głównie wyjazdy last minute do europejskich kurortów. W listopadzie jest przerwa, a od grudnia zaczynają się wyjazdy na narty, które trwają do kwietnia.
Według przepisów kierowca może prowadzić autokar przez cztery i pół godziny, a potem musi mieć 45-minutową przerwę. Dlatego też w autokarach, które jeżdżą na zagraniczne wycieczki jest dwóch kierowców. Jednak kierowcy zaznaczają, że tak jest tylko w teorii. Anonimowo wyznają - Jedzie się we dwóch, trzy dni bez przerwy do Rzymu i trzy dni z powrotem. Jak jeden kieruje, to drugi mógłby spać. Ale zawodowi kierowcy często tak mają, że za nic nie zasną w drodze. Taka blokada podświadoma, żeby nie paść za kółkiem. No więc przez te trzy dni żaden nie śpi i za Alpami już obaj jadą nieprzytomni. Potem jest jeden dzień w Rzymie, jeden nocleg i znów trzydniówka. Ile można wypić kawy czy red bulla. To się zarzuca amfetaminkę.
Kierowcy wyznają, że czasami szefowie każą im drzeć papierowe tarcze tachografów, które pokazują czas pracy i odpoczynku kierowców. Przedstawiają też sposoby na fałszowanie zapisów na tachografach elektronicznych. Podczas kontroli wiedzą też jak się wytłumaczyć przed policją i Inspekcją Ruchu Drogowego. Zaznaczają, że bystry policjant podczas kontroli powinien wiedzieć, że jest coś nie tak. Jednak kierowcy przyznają, że polscy policjanci nie są "aż tak kumaci". Jeden z kierowców z Bydgoszczy wyznał - Na tyle przekrętów, co ja porobiłem z taczkami, nie zorientowali się ani razu. Najczęściej lukną na tarczę, aha, czas pracy się zgadza, można jechać. Gorzej z tymi z Inspekcji Transportu. Ci wiedzą, gdzie zajrzeć i na co trzeba zwrócić uwagę.
W artykule można przeczytać też o robieniu uprawnień na "setkę", czyli zwiększaniu dozwolonej prędkości maksymalnej do 100 kilometrów na godzinę. Właściciel firmy transportowej ze Śląska zaznacza, że rozbity autobus w Grenoble miał badania przeprowadzane w Niemczech. W Polsce zajmuje się tym tylko jedna stacja pod Warszawą, do której trudno się dopchać. Dodatkowo badania przeprowadzone w Polsce nie są honorowane w Niemczech. Przedsiębiorcy, którzy chcą jeździć ponad 80 kilometrów na godzinę po drogach Europy jeżdżą do Niemiec i tam robią przeglądy. Koszt takiego badania to około 100 euro od pojazdu, czyli nie dużo więcej niż w Polsce. Kierowcy podkreślają, że mając badania przeprowadzone w Niemczech, niektórzy jeżdżą sto kilometrów na godzinę nie tylko po autostradach. Zazwyczaj spieszą się, żeby niepotrzebnie nie wydłużać wycieczki. Zaznaczają, że mogła to być też przyczyna wypadku, jednak uważają, że głównym problemem była nieumiejętność używania dodatkowego hamowania.
W normalnym przypadku hamuje się kołami. W szczególnych przypadkach można skorzystać z hamowania retarderem. Wówczas nacisk idzie na osie, a nie na koła i pojazd staje szybciej.
Retardery mogą być olejowe i elektryczne. Elektryczne strasznie się palą. Bydgoski kierowca zaznacza - Nieraz wracali chłopaki z trasy i mówili: coś nie łączyło, iskry szły przy hamowaniu. Ale przy przeglądzie to nie wychodzi.
Natomiast olejowe nie palą się tak często, jednak są już przestarzałe. Jednak ich główną wadą jest to, że jak już iskra pójdzie, to olej pali się jak pochodnia.
Edward Niedbalski przyznaje - Jak kierowca nie umie używać retardera i za często nim się posługuje, to go przegrzewa. Wtedy obojętnie, czy retarder olejowy, czy elektryczny, spalić można oba.
Brak doświadczenia kierowcy w używaniu dodatkowego hamowania mógł być przyczyną wypadku drogowego we Francji.
Codzienne życie kierowców [2007-08-03 19:43 81.219.25.*] Czytając te wypociny aż się prosi spytać autora do jakich chodził szkół, bo do rzemiosła dziennikarskiego to mu bardzo daleko. Dużo wody, faktów zero ale za to za wierszówkę w kasie będzie sporo pieniędzy. Pomijając drobny fakt moralnej dwuznaczności. Jak można na ludzkiej tragedii zarabiać pisząc dla samego pisania (czytaj pieniędzy)? Problem z czasem pracy kierowców czy z samym transportem jest na tyle poważny, że trzeba się tym zająć profesjonalnie, a nie szukać tylko sensacji. Ale wtedy trzeba się narazić swoim mocodawcom, rządowi, sejmowi, tam powstają bzdurne pomysły i przepisy. Dlaczego? odpowiedź jest prosta - aby wyeliminować polskich przewoźników pod przykrywką głębokiej troski o bezpieczeństwo. odpowiedz »
Dziennikarze i urzędnicy opamiętajcie się! [2007-08-10 07:37 83.21.83.*] Przez Wasze brednie i urojenia o złej pracy Polaków, wasze dzieci, bracia i siostry stracą na rzecz Fordów czy Brunerów pracę. Zobaczycie PANSTWO MALKONTENCI, za parę lat, gdy już znikną polskie firmy transportowe, będziecie jeździli tymi samymi autokarami prowadzonymi przez tych samych kierowców i statystycznie z taką samą ilością wypadków, tyle tylko, że 100% drożej, a zyski powędrują do Londynu czy Berlina. Oto prawdziwe przyczyny tej medialnej zadymy: 1. Prawie wszystkie segmenty rynku turystycznego w Polsce zdominowały już zagraniczne koncerny turystyczne, a transport jeszcze jest trochę polski. Już dawno ktoś powiedział "………chcesz zdobyć nowy rynek - zacznij od likwidacji rodzimej konkurencji……" 2. Czy wiecie, że w każdej minucie po drogach europy jeździ ponad sto tysięcy autokarów! To normalne, że części z nich prędzej czy później muszą przydarzyć się wypadki. Czy wiecie, że na polskich drogach, w wypadkach samochodów osobowych, co dziennie, ginie ok. 15 os ! Czy wiecie, że w tym roku więcej osób zginęło w wypadkach samolotowych. 3. Ludzie czy nie widzicie, że PiSowcy robią sobie na tej tragedii reklamę i dymną zasłonę. 4. Ludzie, czy nie widzicie, że znowu urzędnicy-nieroby grają na powiększenie obszarów wszechwładzy, zwiększenia etatów i podniesienia wynagrodzeń. 5. Dlaczego nigdzie w mediach nie ma wypowiedzi przedsiębiorców transportowych? A dlatego, że tej klice polityków-urzędników i dziennikarzy nie w smak są racjonalne wypowiedzi, że winne są paranoiczne przepisy, źle sterowana polityka transportowa kraju, zbyt wielkie obciążenia fiskalne, doprowadzenie do ucieczki doświadczonych kierowców za granicę itd. lechu odpowiedz »
Codzienne życie kierowców [2009-04-03 14:13 77.253.100.*] Głupoty !!!! Sam jestem kierowca autobusu i to co tu pisze to wiekszosc to brednie. odpowiedz »
Codzienne Âżycie kierowcĂłw [2011-06-13 00:05 144.26.92.*] That's a mold-breaker. Great thkniing! odpowiedz »
|