Wrocław: Hotel Monopol zmienia właściciela
Data wysłania: 2007-01-12 19:53 Autor: Czytelnik IP automat
Aktualność: W księdze pamiątkowej hotelu Monopol, należącego do Orbisu, rysownik Zbigniew Jujka napisał: "Nie oddałbym wrocławskiego Monopolu za wszystkie Hollidaye i Hiltony. Szkoda, że nie można budować starych hoteli...".
W piątek, 1 grudnia 2006 r. hotelowy hol był pełen ludzi. Młodzi i starzy, szkolne wycieczki oraz cudzoziemcy przychodzili, aby obejrzeć od środka Monopol, jeden z najstarszych wrocławskich hoteli. Starsza pani wspominała - Miałam tutaj swój bal maturalny. Pamiętam to do tej pory. Tyle wspomnień... Włodzimierz Szysz, kierownik techniczny, który pracuje w hotelu od pięciu lat poinformował - Hotel został otwarty w 1892 roku. Wśród 70 pokoi nie ma dwóch jednakowych. Oprócz małych pokoi (około 10 metrów kwadratowych) mamy apartamenty (36 metrów kwadratowych), niektóre wysokie do 4,6 metra. Wśród zwiedzających najczęściej padały słowa: smutek, nostalgia, żal. Róża Pikulska, wrocławianka zaznacza - Mam tyle wspomnień związanych z tym miejscem. Tu byłam na spotkaniu z Cybulskim. Człowiek na studiach ciułał grosze, żeby przyjść tu na obiad i poczuć się elegancko. Zwiedzających oprowadzała Zdzisława Gawlik, kierowniczka recepcji oraz Janina Winnicka, która opiekowała się piętrami z pokojami. Obydwie pracowały w hotelu prawie 30 lat. Opowiadały o Sali Niebieskiej, która kiedyś nazywana była Lustrzaną, gdyż ściany obłożone miała lustrzanymi taflami oraz o Sali Tanecznej, która w przeszłości miała sufit ze szkła. Panie pokazały też zwiedzającym słynny apartament numer 113, nazywany książęcym. Janina Winnicka podkreśla - Od razu chciałam obalić mit, jakoby Hitler w nim spał. Nie spał, ale rzeczywiście przemawiał z tego balkonu, który dobudowano specjalnie dla niego. Tadeusz Szymczak, dyrektor Monopolu dodaje - To był również ulubiony pokój Jana Himilsbacha. Zawsze wynajmował ten apartament i te łóżka. W tym obiekcie kręcono "Konsula". Piotr Fronczewski, odtwórca głównej roli, napisał w księdze pamiątkowej: "Wszelkie uwagi i skargi proszę kierować do konsulatu Republiki Austrii - Jacek von Silberstein". Przewodniczki pokazały też living-room i sypialnię. W pierwszym pokoju pod sufitem wisi szklana lampa o kwiatowych formach z końca lat dwudziestych ubiegłego wieku. Równie stare są: stolik, krzesła, biurko i sofa i szafa gdańska. Do księgi pamiątkowej wpisało się wiele znanych osobistości, między innymi: Aleksander Bardini, Ewa Demarczyk, Wiesław Ochman, Jerzy Zelnik i generałowa Jadwiga Sosnkowska. Kazimierz Wiłkomirski zostawił tu nutowy zapis fragmentu "Kantaty wrocławskiej", skomponowanej w 1951 roku. Natomiast Andrzej Mleczko zostawił rysunki i dopisek: "Poza tym, że nie chciano mi podać obiadu do pokoju, nikt mi tu krzywdy nie uczynił, czego i państwu życzę". Tadeusz Łomnicki wspominał, jak w młodości chodził po parapecie frontowym na trzecim piętrze i nic mu się nie stało. Narożny pokój 119 ma widok na operę i ulicę Świdnicką. Podobny, ale piętro wyżej zajmowała Marlena Dietrich. Znajdują się w nim białe meble ze złoceniami oraz roślinnymi motywami, toaletka i duże lustro w złoconej ramie. Zdzisława Gawlik wyznaje - Ja nazywam go "Ludwik '89". To są chyba jugosłowiańskie meble z eksportu. Potrzebowaliśmy wyposażenia apartamentu i nadarzyła się okazja. Proszę pamiętać, że w chudych latach 80-tych na meble trzeba było się zapisywać. Natomiast w pokoju 121 stoi masywne łoże. Tadeusz Szymczak wspomina - Dostaliśmy je z likwidowanego krakowskiego hotelu Forum. Jego dyrekcja zamawiała je z myślą o ówczesnym kanclerzu Niemiec Helmucie Kholu. Łoże robił polski rzemieślnik, musiało być wytrzymałe i o odpowiednich gabarytach. Ale ten pokój wybierali również panowie na specjalny pobyt z "żoną". Pokój numer 112 jest kwintesencja peerelowskiego stylu. Ma dwa tapczany, proste meble, a w kącie umywalkę z lusterkiem. Chętnie nocowali w nim goście z Irlandii, którzy przylatywali tanimi liniami w czwartek, bawili się we Wrocławiu przez weekend i wracali do domu w niedzielę. Dla nich kwota 120 zł za dobę nie była dużym wydatkiem. W czasach komunistycznych, do hotelowej restauracji i kawiarni ściągały tłumy. Aby wejść, trzeba było stać w długiej kolejce. Włodzimierz Szysz podkreśla - Jaki to był bajer zaprosić tutaj dziewczynę! Przy obrotowych drzwiach stał portier w uniformie, który decydował, kto wejdzie, a kto nie. Bez krawata nie wpuszczali! Zwiedzający zabierali na pamiątkę wszystko, co było można: foldery, ulotki, menu restauracji. Janina Winnicka wyznała - Chodzili i pytali, czy mogą wziąć ze sobą łyżeczki, widelce. A ja musiałam odmawiać, bo to przecież hotelowe mienie, podczas inwentaryzacji wszystko musi się zgadzać. Anna Szerszeń, szefowa marketingu zaznaczyła - Atmosferę tworzą ludzie, a wnętrza to tylko scenografia. Mieliśmy szczęście, czuliśmy się tutaj jak wielka rodzina. Włodzimierz Szysz zamyśla się - Co mamy powiedzieć? Oprowadzam grupki, a tu ktoś wspomina swój bal czy ślub córki, a tu jakaś pani płacze. Włożyliśmy tyle serca w to miejsce.
Na zakończenie zwiedzania, osoby dokonują jeszcze wpisów do księgi. Rafał Matczak: "Przejęty urokiem tego miejsca chciałbym podziękować obsłudze za zapoznanie mnie, dość młodego człowieka, z kawałkiem historii najpiękniejszego miasta Polski". Anna Oryńska, prezes wrocławskiego oddziału PTTK: "Jako przewodnik turystyczny wielokrotnie stąd odbierałam gości, aby pokazać im nasze miasto, wrocławianom zaś opowiadałam o legendarnych niemal wydarzeniach związanych z tym miejscem... Trwaj legendo!".
|