Bez sjesty w Hiszpanii?
Data wysłania: 2010-06-29 11:40 Autor: Czytelnik IP automat
Aktualność: Czy jadąc w te wakacje do Hiszpanii spotkamy się jeszcze z powszechną do tej pory hiszpańską sjestą? Czy nie będzie już pozamykanych sklepów czy urzędów? Czas pokaże, ale wszystko na to wskazuje…
Do tej pory Hiszpanie zwykle pracę zaczynali o 9 rano, po kilku godzinach pracy następowała przerwa (sjesta), która trwała od 2 do 3 godzin, a potem znów wracano do pracy i kończono ją w zależności od długości sjesty, albo o 19 albo o 20. A potem tylko kolacja około 21 i w miasto… Ulice zapełniały się w okolicach godziny 22:30. Wtedy zaczynało się nocne życie, która tak bardzo kochają polscy (i nie tylko) turyści.
Czy Hiszpania straci swój klimat, który nadawała mu sjesta i nocne życie? Jest to jak najbardziej możliwe. Sjesta sprawia, że dzień pracy się rozciąga. Nie starcza czasu na inne ważne funkcje życiowe: wychowanie dzieci, sprawy rodzinne, zainteresowania osobiste.
Według badań Fundación Independiente, która prowadzi akcję przeciwko sjeście, taki rozkład dnia powoduje, że Hiszpanie śpią o 40 minut krócej niż przeciętny Europejczyk. Dzisiaj, gdy na dojazdy traci się godziny, niewielu może sobie pozwolić na powrót do domu i małą drzemkę. Brak snu z kolei wpływa negatywnie na stan zdrowia. Częściej zapadają na choroby psychiczne, mają wyższy wskaźnik wypadków na drodze i w miejscu pracy.
Sjesta w Hiszpanii ma jednak sporo zwolenników, np. premiera José Luisa Rodrígueza Zapatero, który twierdzi, że sjesta wyróżnia i definiuje kraj, a wielu poprzednim rządom nie udało się jej znieść. Przeciwnicy reformy dnia pracy oskarżają globalizację o zabijanie lokalnych zwyczajów. Ich zdaniem, siedzenie za biurkiem w upalne popołudnie, gdy z nieba leje się żar, jest niedorzeczne. Poza tym właśnie w czasie sjesty, podczas obiadu robi się prawdziwy interes: twarzą w twarz. Potem konieczny jest niewielki odpoczynek, by nabrać sił na resztę dnia…
|