Kto wycofał zmiany?
Data wysłania: 2010-02-20 18:52 Autor: Czytelnik IP 87.99.0.*
Od dobrych kilku lat dało się słyszeć głosy zdrowego rozsądku, wielu przedsiębiorców turystycznych i organizacji turystycznych zwracało uwagę na szkodliwość istniejących przepisów. Przykładowo w 2006 roku Wielkopolska Korporacja Oddziałów PTTK wystąpiła poprzez Departament Kultury Fizycznej Urzędu Marszałkowskiego Województwa Wielkopolskiego do Komisji Kultury Fizycznej Sejmu RP z wnioskami o dokonanie zmian w Ustawie o usługach turystycznych, by nie była hamulcem w rozwoju społecznej turystyki. I w końcu doczekaliśmy się planów urealnienia tej Ustawy. Wersja obecnie opublikowana na stronach Ministerstwa Sportu i Turystyki i stronie Sejmu RP wycofuje się z większości wcześniej przyjętych założeń i opracowanych zmian.
W poprzedniej wersji projektu ustawy o zmianie ustawy o usługach turystycznych oraz o zmianie ustawy - Kodeks wykroczeń był taki oto zapis:
cytat: "59) wykreślenie z ustawy z dnia 20 maja 1971 r. Kodeks Wykroczeń (Dz.U. z 2007 r. Nr 1009, poz. 757 z pózn. zm.) przepisu zawartego w art. 60(1) w § 4 pkt. 1 na mocy którego w aktualnie obowiązującym stanie prawnym ten kto wykonuje bez wymaganych uprawnień zadania przewodnika turystycznego lub pilota wycieczek podlega karze ograniczenia wolności albo grzywny; jest to zbieżne z wprowadzanymi w projekcie przepisami dopuszczającymi wykonywanie zadań pilota wycieczek lub przewodnika turystycznego bez posiadania tych uprawnień na podstawie art. 14 ust. 3a i art. 30 ust. 1 ustawy w brzmieniu nadanym niniejszą ustawą;"
Dopuszczenie do wykonywania zadań pilota wycieczek lub przewodnika turystycznego bez posiadania miejscowych uprawnień zostało założone nie tylko na skutek skarg naszych rodzimych organizacji turystycznych w związku z przypadkami karania na podstawie Kodeksu Wykroczeń m.in. osób wykonujących zadania przewodnika społecznie w ramach działalności statutowej i przekazujących informacje krajoznawcze nawet znajomym, ale także w celu dostosowania prawa do wymogów UE.
Co się stało? Na moje zapytanie w tej sprawie i prośbę o wyjaśnienie oraz uzasadnienie na czyj konkretnie wniosek ten rzeczony zapis w Kodeksie wykroczeń pozostaje, skierowane m.in. do Ministerstwa Sportu i Turystyki, w tym do rzecznika prasowego, nie doczekałem się żadnej odpowiedzi. Nie sposób dotrzeć do osób, które by obecny projekt jawnie poparły i zechciałyby się oficjalnie wypowiedzieć i uzasadnić swoje racje.
Widać lobby przewodników turystycznych skutecznie zabezpiecza swoje "interesy" za pomocą ustaw. Często też posługują się fałszywą argumentacją wprowadzając opinię publiczną i naszych ustawodawców w błąd, że to rzekomo w celu zlikwidowania tzw. "szarej strefy". Twierdzą m.in., że ludzie pełniący społecznie rolę przewodnika biorą po cichu co łaska do kieszeni. To jest kompletna za bzdura!!!
Ludzie prowadzący kiedyś liczne obozy wędrowne organizowane przez szkoły, harcerstwo czy PTTK nie brali nigdy żadnych dodatkowych pieniędzy za to, że dzielili się z młodzieżą swoją wiedzą krajoznawczą i doświadczeniem turystycznym. Jako kierownicy obozu czy rajdu zadania przewodnika wykonywali wyłącznie społecznie - bez pobierania za to stawek przewodnickich w rodzaju tyle a tyle za godzinę.
Komu te obozy i inne tego typu imprezy turystyczne przeszkadzały, że na ludzi, którym powinno się podziękować za taką pozytywną działalność, lobby przewodników zawodowych "załatwiło" sobie u polityków zapisy w Kodeksie Wykroczeń, pozwalające napuszczać służby mundurowe i terroryzować potencjalnych organizatorów turystyki społecznej? Czy inicjatorzy tych działań zyskali coś poza tym, że takie imprezy stały się rzadkością, że z powodu braku obłożenia zlikwidowano wiele schronisk młodzieżowych, letnich baz namiotowych itp?
A taka na przykład nauczycielka biologi, która w czasie lekcji zorganizuje wycieczkę z uczniami do parku obok szkoły aby ich nauczyć odróżniać gatunki drzew, to bierze jakieś dodatkowe pieniądządze za oprowadzenie tej wycieczki? Czy to jest "szara strefa"? Przecież to kompletna bzdura doszukiwać się "szarej strefy" tam, gdzie jej nie ma!!!
Jakoś nikt nie zwraca uwagi, że "najciemniej pod latarnią" i ową "szarą strefę" tworzą najczęściej przewodnicy z państwowymi uprawnieniami, biorąc zapłatę za oprowadzanie prosto do kieszeni i nie zawierając umowy oraz nie wystawiając faktur. Wygłaszając bajki o "szarej strefie" tworzonej przez ludzi bez uprawnień, odwracają uwagę od rzeczywistego problemu, który właśnie ich dotyczy.
Trzeba naprawdę mieć wyobraźnię licencjonowanego przewodnika, aby twierdzić, że każdy, kto dzieli się swoją wiedzą za darmo i opowiada o zabytkach, historii czy przyrodzie, musi dodatkowo zrobić kurs i uzyskać formalne uprawnienia jak do pracy zawodowej, bo w przeciwnym razie jest to nielegalne. Ale straszą i zachęcają do robienia kursów, bo to daje kasę i zajęcie szkolącym na takich kursach. To są problemy, które w dużym stopniu dotyczą społecznej kadry PTTK, ZHP, PTT itp. organizacji i w znaczący sposób przyczyniają się do ograniczania działalności statutowej takich stowarzyszeń jak m.in. PTTK, a tym samym do hamowania rozwoju społecznej turystyki, zwłaszcza szkolnej i akademickiej.
Widać, że zmiany w polskim prawie nadal przeprowadza się po cichu, pod interes wąskiej garstki ludzi wpływowych, z pominięciem zobowiązań wynikających z podpisanych umów międzynarodowych i bez uwzględnienia potrzeb społecznych. Całkowity brak odpowiedzi na moje liczne zapytania w sprawie wycofania pewnych zmian w projekcie dobitnie to potwierdza.
Lech z Poznania
Kto wycofał zmiany? [2010-02-23 06:29 77.112.147.*] Cały szkopuł tkwi Panie Lechu R. z Poznania w czytaniu ze zrozumieniem treści "kto wykonuje zadania przewodnika turystycznego". Taka na przykład nauczycielka biologii nie pełni funkcji przewodnika turystycznego lecz realizuje program nauczania. Ryszard W. z Warszawy odpowiedz »
Kto wycofał zmiany? [2010-02-23 08:44 87.99.0.*] Twierdzi Pan, że cały szkopuł tkwi w czytaniu ze zrozumieniem treści "kto wykonuje zadania przewodnika turystycznego". Ma Pan rację. Właśnie, cały szkopuł, że w naszym prawie mamy takie kuriozalne zapisy, które są niejednoznaczne i mogą być różnie rozumiane i różnie interpretowane. I tak na przykład moja znajoma, która jest nauczycielką (działa w zaprzyjaźnionym klubie turystycznym) - była mieszkanka Wrocławia - zorganizowała kiedyś wycieczkę z uczniami w ramach szkolnego koła krajoznawczego aby pokazać im swoje rodzinne miasto. Niestety została zatrzymana przez strażników miejskich w towarzystwie cywila (był to miejscowy przewodnik), który zażądał od niej uprawnień przewodnika miejskiego na Wrocław. Cała historia, którą mi opowiedziała, zakończyła się przerwaniem wycieczki i wręczeniem jej mandatu. W ten sposób władza "podziękowała" jej za społeczne zaangażowanie i działalność krajoznawczą z młodzieżą. Ale nic dziwnego, że takie sytuacje się zdarzają, skoro przykładowo na komercyjnej stronie internetowej Blanki Myszkowskiej - pani przewodnik z Wrocławia, można znaleźć takie oto pouczenie:
Cytat: "Ani strażnik ani policjant spostrzegając grupę nie wie, czy ta grupa na wrocławskim czy krakowskim Rynku jest wycieczką przedmiotową na "żywej " lekcji historii ze swoim własnym nauczycielem, czy komercyjną imprezą z biura turystycznego z "przewodnikiem-piratem". Jeśli legitymowana osoba, czyli np nauczyciel, nie ma legitymacji przewodnickiej ani identyfikatora, czyli nie ma uprawnień przewodnika turystycznego, Straż Miejska, Straż Parku lub Policja może dosłownie zastosować przepis Kodeksu Wykroczeń i ukarać np nauczyciela grzywną (500zł - Artykuł 1 §1 Kodeksu wykroczeń). W takim przypadku jedyną pomocą może być oddanie sprawy do sądu i indywidualne rozpatrzenie sprawy przez sędziego, gdzie trzeba będzie udowodnić swoje racje (np. że nie wzięło się od uczniów dodatkowych pieniędzy za prowadzenie lekcji - uczniowie będą musieli zaświadczyć)."
No i takie są fakty. Cytowana wyżej informacja, której nie powstydziliby się Pythoni, to w całej tej sprawie najbardziej kuriozalna perełka. Dobitnie pokazuje to, o czego większość z nas na co dzień stara się nie widzieć: że we współczesnej Polsce wciąż mamy obszary prawa, w których to nie państwo (czy, jak tutaj, kolejna samokoncesjonująca się grupa, która "załatwiła sobie" u polityków urzędową ochronę swych interesów) udowadnia winę oskarżonemu, tylko oskarżony musi udowodnić, że jest niewinny (że nie jest wielbłądem). Ta filozofia prawna, kiedyś charakterystyczna dla trybunałów badających oskarżenia o czary (gdzie, jak pamiętamy, oskarżona kobieta mogła swą niewinność udowodnić np. tonąc w trakcie próby wody), to dziś, norma w działaniu polskich urzędów skarbowych, wiedząc, że Polacy, którzy są narodem uwielbiającym życie w rzeczywistości z Monty Pythona, poprzestaną na marudzeniu. A systemu nie zmienią nawet gdy na wrocławskich ulicach zaczną się aresztowania matek opowiadających o zabytkach własnym dzieciom.
Ciekawe jak długo jeszcze nasi rządzący będą cierpieć na jakieś rozdwojenie jaźni? Jak długo będą trąbić o budowaniu społeczeństwa obywatelskiego, a jednocześnie działalność społeczną zabijać w zarodku za pomocą głupich przepisów i w majestacie prawa? Mimo że np. od nauczania i wychowania są nauczyciele a nie panie czy panowie z urzędowymi identyfikatorami na rynku w Krakowie czy Wrocławiu, to niedługo nauczycielom biologii nie będzie wolno zaprowadzić swojej klasy do parku obok szkoły żeby dzieciaki nauczyć odróżniać gatunki drzew, a instruktorowi harcerskiemu swojej drużyny na ognisko, bo Pan(i) Przewodnik lepiej opisze, zadba o bezpieczeństwo niż ich wychowawca. To jest absurdalne, ale w naszym kraju, w którym zmiany idą w kierunku budowania takich absurdów, jak najzupełniej możliwe. A wszystko to dzieje się pod rządami rządy partii mającej się za liberalną, która wg deklaracji wyborczych miała uprościć prawo, a tak naprawdę to systematycznie komplikuje.
Lech z Poznania odpowiedz »
|